Złapałem się po raz kolejny na tym, że mam serce zimne jak lody Algidy. Po raz kolejny utraciłem kawałek tego czegoś zwanego szczęściem. Kiedy mieszkałem z rodzicami i rodzeństwem w 38 metrowym mieszkaniu na Gdańskim blokowisku, nie marzyłem o niczym więcej niż o własnym kącie, ze swoim komputerem, wieżą stereo i niczym więcej. A gdy to już miałem i trochę ponadto, nawet tego nie zauważyłem. Nie zauważyłem, że jest mnie stać na tyle ile moich rodziców nigdy nie było.
Marzyłem by przeprowadzić w pełni swoje szkolenie, przebiec 20 kilometrów, zrobić prawo jazdy, zakochać się bez pamięci, latać samolotem do Warszawy zamiast jeździć koleją, zobaczyć dzieci mojego rodzeństwa, poczuć, że moi rodzice są szczęśliwi tak bez granic. I kiedy to wszystko nadeszło nawet tego nie zauważyłem. Nie zdążyłem się ogrzać serca w cieple tych chwil, nawet przez krótki moment. Nie potrafiłem się zatrzymać i zrozumieć jakim jestem farciarzem. Nie umiałem.
Wolałem biec, podążać, szukać, odkrywać i walczyć. I kiedy już dobiegnę czuję się dobrze przez niesamowicie krótki moment, by znaleźć kolejny cel, kolejny wyścig, który nigdy nie zaspokoi mojego głodu. Nigdy nie sprawi, że zatrzymam się i powiem sobie, że mam już wszystko i jestem absolutnie szczęśliwy.
I dlatego każdego dnia budzimy się zmęczeni, mimo że donikąd nie dobiegliśmy i niczego nie osiągnęliśmy. Sfrustrowani, rozdrażnieni i tak niespełnieni jak horoskopy w gazecie telewizyjnej. Aż padniemy na pysk, gdy nasze serce przestanie bić ze zdziwieniem, bo myśleliśmy, że mamy jeszcze tyle czasu.
Boję się…
że kiedyś przegapię narodziny moich dzieci, boje się, że przegapię swoje życie, szukając rzeczy, których nie potrzebuje, próbując zaimponować ludziom, których nienawidzę. Pamiętając jedynie rzeczy, których nie udało mi się osiągnąć, bo nie skupiałem się na tym co było najważniejsze w moim życiu.
Bardzo mi przykro, ale to są zwyczajne notatki :/ Rzeczy najbardziej istotne, ciekawe informacje, na które jeszcze nie trafiłem. Żadnych wniosków, przemyśleń, refleksji….
Notatki zwyczajne, a ich forma trochę mniej, bo notuję w postaci map myśli 🙂 Świetnie się powtarza i zapamiętuje. Także nie nadaje się to do nijakiej publikacji, ani nawet czytania 😉
Cieszę się, że dostrzegłeś w tym wartość 😉 Ten dziennik prowadzę dopiero od dwóch miesięcy, ale czuję że dobrze mi służy. Jest on jakby uzupełnieniem innego mojego dziennika, w którym zapisuję wszystko to, co udało mi się zrobić w danym dniu (zwykle jest to to, co zaplanowałem, bo staram się planować każdy dzień).
Siadam na krześle i odtwarzam w wyobraźni krótki film całego dnia.
Dzięki temu podwójnemu dziennikowi, mam coś w rodzaju albumu, a w nim zdjęcia z każdego dnia 🙂
W ostatni dzień roku planuję usiąść i przeczytać wpisy z całego roku odświeżając wszystkie ważne wydarzenia. Mam wrażenie, że będzie to wspaniałe doświadczenie i da mi kopa do dalszy działań 🙂
P.S Mam nawet zeszyt, w którym prowadzę notatki z Twojego bloga 😉
Chciałbym kiedyś przeczytać te notatki, może nawet zamieścić je w mojej książce 😉
Smutna prawda Piotrze…Mnie również coraz częściej nachodzą tego typu refleksje. Zaczęło się to odkąd zainteresowałem się szeroko pojętym rozwojem osobistym. Obecnie realizuję swoje cele – mniejsze i większe, ale codziennie, uporczywie gryzie mnie myśl o tym jak wiele jeszcze chce, pozostając ślepym na to, co już mam i osiągnąłem.
Jednak, jest na to rada 🙂 Od jakiegoś czasu prowadzę tzw. „dziennik wdzięczności”. Wygląda to tak, że codziennie wieczorem, zanim kładę się spać zapisuję w tym dzienniku (zwyczajny zeszyt) trzy rzeczy za które jestem wdzięczny tego dnia. Bogu, samemu sobie, fortunie, jak kto woli.
28/10/2014
Dziś dziękuję za:
– ciekawy wpis na blogu „Neurolution”, który dane mi było przeczytać 🙂
–
–
Przeprowadzono nawet szereg badań, które dowiodły, że prowadzenie takiego dziennika poprawia chociażby ogólne samopoczucie, jakość snu, zdolność do empatii (!). Istotne aby wpisy się nie powtarzały. Oczywiście dziękować należy nawet za drobiazgi takie jak pyszne śniadanie, ładną pogodę. Zaskakujące jest to, że czasami nie jest wcale tak łatwo wyciągnąć z pamięci nawet trzy takie rzeczy, co moim zdaniem dowodzi o naszym braku czułości, wrażliwości, wdzięczności. Uważam, że warto poświęcić tę parę minut aby codziennie móc cieszyć się z coraz drobniejszy rzeczy 😉
Aha, każdy dzień rozpoczynam także od przeczytania ostatniego wpisu 🙂 Polecam i pozdrawiam
Wow, Marcin to chyba najlepszy komentarz na tym blogu, dzięki. Spróbuje Twój sposób, widzę w nim spory potencjał, w kontekście zmiany nastawienia.