Zanim, przeczytacie ten artykuł obejrzyjcie powyższy film. Bo zaraz będą spojlery, a chodzi o Twoje emocje.
———————————————
Ze smutnym autobusem jest trochę jak z Grą o Tron, kiedy polubisz i wejdziesz w skórę ulubionego bohatera on musi zginąć. Potem są płacz i łzy, setki filmów na YouTube jak ludzie krzyczą i płaczą ze zdumienia, gdy ginie Rob Stark. I taka jest kolej rzeczy, kiedy wsadzisz w coś uczucia trudno jest się z tym rozstać, kiedy to się kończy. To takie ludzkie i nierozsądne.
Autobus personifikowano, dano mu uczucia i to uczucia, które każdy z nas kiedyś przeżywał będąc tym gorszym: grając w piłkę, bawiąc się z innymi dzieciakami, oblewając egzamin czy dostając kosza od naszej wybranki. Kiedy każdy z nas, jak w amerykańskiej superprodukcji liczył, że autobus uratuje motyl, ucieknie i zacznie nowe lepsze życie, życie zostaje mu odebrane, koniec. To właściwie tyle na poziomie emocjonalnym. Ludzie tak bardzo zżyli się z autobusem, że założyli mu nawet fan page: Ratujmy Smutny Autobus ze spotu MSW.
Cel i środki były szczytne, bo chodziło o sprawdzanie autobusu, którym ma podróżować Twoje dziecko. Mimo, że film jest bardzo ładnie zrobiony, to jednak emocje były włożone nie tam gdzie trzeba, trochę nieroztropne wydaje się, tworzenia dobrego bohatera, ze „złego autobusu”.
Rozumiem również stanowisko Michała Góreckiego, że oto chodziło, że mamy sentymenty do staroci, od których zależy nasze życie. Jednak emocjonalny komunikat był, źle poprowadzony i taki mamy efekt uboczny. Bo wszyscy poczuliśmy się przez moment jak ten stary autobusik. Najważniejsze jednak jest to, że film osiągnął cel. Przyciągnął uwagę i to dużą. Co prawda nie do samego problemu, ale rzesze dyskutantów i za to chapeau bas. Teraz wiele osób wie, że da się sprawdzić autobus, którym pojedzie nasze dziecko, np [tutaj]. Złe emocje to też dobry nośnik.
[sc:formularz-dolny ]